sobota, 21 kwietnia 2012

Wstałam z myślą, że Edmund jest obok mnie, jednak go nie zastałam. Pomyślałam, że zszedł na dół czy coś, ale nie. Nie było go. Byłam tak zdenerwowana, zniecierpliwiona, że nie potrafiłam normalnie wykonać prostych, codziennych czynności. Wylałam całą miskę płatków na podłogę, a biorąc poranny prysznic zapomniałam wyłączyć wodę! No ale nic... Ubrałam się zwyczajnie - dżinsy, ciemnozielony t-shirt i trampki. A na to kurtkę, ponieważ padało. Wyszłam z domu, chciałam iść do sklepu po coś na obiad. Edmund jak zwykle mnie zaskoczył. Na ganku stał w wazonie wielki bukiet czerwonych róż, a między nimi karteczka "W podziękowaniu za wczorajszy wieczór - Edmund."  Jeju! Jak On to robi? Skąd wiedział jakie najbardziej lubię kwiaty? Niesamowite! Weszłam z powrotem do domu, nalałam do tego wazonu wody i postawiłam na stoliku. I wtedy ktoś mnie przytulił z tyłu.
- Witaj.
Ah! Ten głos! Nogi się pode mną uginają, gdy go słyszę.
- Ah, witaj.
Odpowiedziałam po chwili. Nie mogłam złapać oddechu, gdy tak mnie trzyma. Niech mnie nie puszcza, nie!
- Podobają ci się kwiaty?
Spytał, nie wypuszczając mnie z rąk. Chciałam tak trwać. Odwrócił mnie do siebie, tak że patrzyliśmy sobie w oczy. Trzymał mnie w pasie, przyciągając mnie mocniej do siebie. Serce biło mi tak szybko!
- Bardzo. Skąd wiedziałeś jakie najbardziej kwiaty lubię?
- Hm... Powiedzmy, że to taki mój szósty zmysł.
Powiedział tajemniczo, po czym uśmiechnął się do mnie łobuzersko. Musnął delikatnie mój czubek nosa, a mnie przeszedł dreszcz. Chciałam więcej, chciałam Go! "Nie, nie! Przestań!" krzyczały moje myśli. Chciałam się odsunąć, lecz Edmund mi na to nie pozwolił. Nie próbowałam więc już więcej. W rezultacie, oparłam tylko głowę na Jego ramieniu. Staliśmy tak przytuleni jakiś czas.
- Dziękuję.
Szepnęłam mu prosto w jego serce, tam gdzie miałam opartą głowę. Nie wiem czy usłyszał. Ale chyba usłyszał bo czułam jak się uśmiechał.
- Nie ma za co. Cieszę się, że ci się podobają.
Odparł szybko. Nic już nie mówił. Ja też nic już nie powiedziałam. W końcu mnie puścił, niestety. Widać, że nie chciał mnie puszczać, ale nie mogliśmy tak trwać cały dzień! Chociaż ... Nie, nie mogliśmy. Był chyba trochę zmieszany, zdezorientowany. Nie wiem, dlaczego?
- Przepraszam, znowu ... Nie powinienem się tak zachować, ale ... Nie, chyba nic mnie nie tłumaczy.
Powiedział, nie wiem dlaczego. Przecież ja chciałam, żeby mnie tak trzymał! Chciałam coś powiedzieć, ale popatrzył na mnie tak jakby chciał powiedzieć żebym była cicho. Zastanawiał się nad czymś, nad czymś myślał. Chciałabym wiedzieć tylko o czym.
- Nic... Nic się nie stało...
Wydukałam, jeszcze dochodząc do siebie. Czułam cały czas jego zapach na sobie. Czułam Jego przenikliwe spojrzenie na sobie. Przeszywał mnie wzrokiem.
- Wiesz co ... Ja chyba może lepiej już pójdę ...
Powiedział a ja chciałam go złapać, zatrzymać. Poszedł. Pobiegłam za nim.
- Edmund! Edmund! Stój!
Edmund był już daleko, ale mnie usłyszał. Odwrócił się, stanął. Czekał aż coś powiem.
- Edmund, nie idź ... Nie chcę ...
Powiedziałam to cicho. Ale usłyszał. Uśmiechnął się szeroko. W sekundę potem był przy mnie. Trzymał mnie w ramionach.
- To właśnie chciałem usłyszeć.
Powiedział to cicho, z taką ... Z taką czułością, słodyczą. Oparłam się o drzwi, Edmund przysunął się do mnie, złapał mnie w pasie. Byliśmy tak blisko, że stykaliśmy się czubkami nosów. Oddychałam głośno, serce biło mi jak oszalałe. "To się nie dzieje naprawdę, to tylko sen", powtarzałam sobie. Nawet jeśli to był sen, nie chciałam by się skończył. Edmund przysunął się bliżej, tak że owiała mnie woń jego cudownych perfum. Słychać było jego miarowe bicie serca, był opanowany. Za to ja nad emocjami nie panowałam. Moje serce po prostu oszalało! Edmund przysunął się tak, że czułam jego ciało na swoim. I ... Musnął swoimi wargami moje! Delikatnie, z czułością. I jeszcze raz. Tak, tak, tak!
- Hm ... Słodko wyglądasz i słodko smakujesz. Zabójcze połączenie!
Zamruczał mi w usta, po czym znowu mnie pocałował - tym razem mocniej, łapczywie. Och, jak On cudownie całuje! Jednak w końcu się odsunął. Niechętnie. Stałam tak, i patrzyłam w Jego złociste oczka. A On czekał. Tylko na co? Na mnie, żebym za daleko nie odleciała od Niego myślami. I na mnie, żebym pozbierała wszystkie przemyślenia, i na mnie, żebym do niego wracała. Wyprostowałam się, otworzyłam drzwi i zapraszającym gestem wpuściłam Go do środka. Przeszliśmy do salonu. Rozgościł się od razu!
- Napijesz się czegoś?
- Herbaty, jeśliby to nie był kłopot.
- Kłopot? Przyniosłeś mi cudowny bukiet róż, a szklanka herbaty to miałby być kłopot? Nie przesadzaj.
Odpowiedziałam niby to oburzona. Zauważył to i zaczął się śmiać. Miał cudowny śmiech. Uwielbiałam go. Poszłam do kuchni i zaparzyłam dwie herbaty.  Zadzwonił telefon, to Emily.
- Hej, Katy.
- Hej.
- Nie miałabyś ochoty w środę na zakupy?
Jakby czytała mi w myślach! To miejsce coraz bardziej mnie zadziwia. Naprawdę.
- Pogadam z tatą i ci powiem. OK?
Edmund grzecznie czekał na mnie w salonie. Nagle rozległ się  stamtąd jego głos.
- Katy, wracaj już do mnie, bo się stęsknię za Tobą!
Och, jaki On słodki.
- Czy to przypadkiem Edmund Gray?
Zapiszczała mi Emi do słuchawki.
- Wiesz co, pogadamy w szkole.
- No dobrze.
Była chyba naprawdę zawiedziona. No, ale cóż.
- To do poniedziałku.
Zaćwierkała i się rozłączyła. Wzięłam jeszcze paczkę ciasteczek i już chciałam wziąć kubki z herbatą, ale Edmund już mnie wyręczył. Stał za mną i się uśmiechał. Nie wiem co Go rozbawiło. Ale bardzo podobał mi się ten uśmiech. Edmund już zdążył zanieść herbaty i czekał na mnie. Ucieszyło mnie to.
- Hm ... Chodź, usiądźmy.
Przeszliśmy do salonu, usiadłam na kanapie, a obok mnie Edmund.
- Edmund ....
- Słucham?
- Jak ty to robisz?
- Ale co robię?
Wydawał się trochę jakby przestraszony. Nie, nie. Wydawało mi się. Albo może naprawdę tak było? Nie wiem, może. W tym miejscu, w tym mieście, z tymi ludźmi wszystko jest dziwne.
- Jak to możliwe, że tak szybko się przemieszczasz?
- Wydaje ci się.
Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam jak. Może naprawdę mi się wydawało? Może to tylko objawy przemęczenia? Edmund zauważył moje zakłopotanie, więc zwyczajnie w świecie przytulił mnie. Tego mi było trzeba. Ale jak to możliwe? Znamy się może ze dwa miesiące ale ciągnie mnie do niego wszystko. Każdy kawałek ciała i każdy kawałek umysłu i duszy. No, może nie umysłu, ale duszy na pewno. Leżałam tak wtulona w niego chyba z wieczność. A przynajmniej chciałam by tak było.
- Katy, będziemy tak leżeć cały dzień? Podoba mi się perspektywa trzymania cię w ramionach ale trochę ruchu nam nie zaszkodzi.
Powiedział to czule, ale z triumfującym uśmiechem. Jakbym była jego zdobyczą. W pewnym sensie byłam.
- Nie wiem. A co byś chciał robić?
Zapytałam po chwili.
- Zabiorę Cię na wycieczkę. Co ty na to?
Czekał aż coś powiem. No odpowiedz mu, głupia! Znowu zapomniałam języka w gębie kiedy tak się do mnie uśmiechał. Normalne.
- OK ... O ile nie wyprowadzisz mnie nie wiadomo gdzie!
Odpowiedziałam mu. Chciałam Go rozbawić by móc znowu zobaczyć jego bielutkie ząbki w szczerym uśmiechu, i dołeczki (te słodkie dołeczki!) w policzkach. Udało mi się. Obdarował mnie serdecznym uśmiechem. Przybliżył się do mnie. Myślałam, że znowu mnie pocałuje. Pochylił się nade mną i ....
- Edmund, przestań! Przestań!
Krzyczałam, śmiejąc się. "Niech przestanie mnie łaskotać! Niech mnie lepiej pocałuje!", pomyślałam.
- Nie przestanę. Mam cię, haha.
Leżał tak nade mną i łaskotał mnie nie wiadomo ile. Sturlaliśmy się z kanapy na podłogę. Teraz ja byłam nad Nim i to ja Go łaskotałam. Złapał mnie za nadgarstki. Nie mogłam się ruszyć, nawet nie chciałam. Patrzył na mnie, przyglądał mi się. W końcu mnie puścił. Wstałam, a za mną On.
- To idziemy?
Nie mógł opanować śmiechu. Włosy miałam całe rozczochrane. A niech Go diabli! Poprawiłam szybko fryzurę.
- Zaczekasz chwilkę? Poszłabym się tylko szybko przebrać.
- Zaczekam.
 Odpowiedział po czym się uśmiechnął. Odwzajemniłam tym samym. Poszłam na górę, otworzyłam szafę. Założyłam spodnie moro - rurki i czarną bluzkę. Wyszłam z pokoju i poszłam na dół.
- Nie wyglądasz zbyt kusząco.
Szepnęłam do siebie schodząc po schodach. Edmund jednak to usłyszał.
- Wyglądasz bardzo kusząco.
Jak On to usłyszał? Przecież to niemożliwe! Ale zresztą, po tych dwóch miesiącach spędzonych tutaj uświadomiłam sobie, że chyba nic nie jest niemożliwe.
- Naprawdę?
- Mam ci pokazać jak bardzo?
 Mówiąc, a może dokładniej mrucząc to złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Nie trzeba. Nie teraz ...
Powiedziałam i musnęłam wargami jego wargi. Wyswobodziłam się z uścisku i poszłam ubrać buty. Wyszliśmy na dwór, ale auta nigdzie nie było widać. Ono stało za domem! Przeszliśmy tam, a Edmund puścił mnie przodem, po czym sam wszedł do środka. Ruszyliśmy w mgnieniu oka.
- Gdzie jedziemy?
Spytałam w końcu, przerywając ciszę.
- Nie ważne. Zobaczysz jak dojedziemy.
Powiedział jak zwykle tajemniczo.
- Przecież wiesz, że nie lubię niespodzianek!
Zaprotestowałam. Wiedział o tym doskonale.
- To je polubisz, kochana. W końcu będziesz musiała.
Uśmiechał się cały czas. Chociaż jedna pocieszająca rzecz. Co jakiś czas starałam się skraść choć jedno krótkie spojrzenie. Udawało mi się. Często na mnie spoglądał. A może mi się wydawało? Ostatnio chyba dużo rzeczy mi się wydaje. No, nie chyba a na pewno. No trudno ... Wjechaliśmy ścieżką do lasu.
- Myślę, że jeśli wyjdę z auta to nie zarżniesz mnie piłą czy coś?
Zażartowałam. Miałam nadzieję, że się zacznie śmiać. Miałam rację. Oboje się śmialiśmy.
- Nie, nic ci się nie stanie. Chyba mi ufasz?
- Ufam.
Powiedziałam krótko. Wyszedł z samochodu, podszedł do moich drzwiczek i je otworzył. Poszliśmy na spacer. Szliśmy tak w ciszy między kolumnami drzew, przysłuchując się dźwiękom leśnych zwierząt. Edmund w jednej chwili zniknął mi z oczu. Nie było Go. Zniknął jak w moich snach. Rozpłynął się.
- Tu cię mam!
Krzyknął łapiąc mnie od tyłu w pasie. Wręczył mi kwiatek po czym pocałował w policzek. Był taki szczęśliwy, pełen życia. Też bym tak chciała. W chwilę potem byliśmy na polanie. Polanie pełnej kwiatów. Edmund usiadł i pociągnął mnie za sobą tak, że znalazłam się na jego kolanach.
- Co ja mam z tobą począć? Omotałaś sobie mnie wokół palca!
Nie uśmiechał się nawet. Był smutny, jakby zawiedziony tym faktem. Szczerze? Sama byłam tym faktem zadziwiona. Naprawdę. W odpowiedzi wtuliłam się w jego szeroką klatkę piersiową. Przytulił mnie jak małe dziecko. Czułam się przy Nim taka bezpieczna. Jak nigdy wcześniej. Wiedziałam, że ten moment prędzej czy później się skończy, Edmund mnie puści i będę musiała się otrząsnąć. Nie chciałam tego.
Odsunęłam się. Edmund zaczął zadawać mi różne pytania. Na temat mojej rodziny, poprzedniej szkoły, dawnych kolegów i o to jak mi się tu podoba.
- Naprawdę nie miałaś tak, no na serio chłopaka?
Wydawał się zdziwiony. Poczułam się jakoś tak nieswojo.
- Ktoś był ... Ale nigdy niczego nie czułam, nie kochałam nigdy ....
Pytał jeszcze o wiele rzeczy, ale ja skupiałam się na jego oczach, jego uśmiechu. Nie obchodziło mnie nic więcej. Ale trzeba było już wracać do domu. Było już późno, więc tata na pewno będzie za niedługo w domu. Ruszyliśmy w stronę samochodu. Edmund cały czas próbował mnie rozśmieszać. Jaki On słodki! Ach! Jak zwykle otworzył mi drzwi i zaraz ruszyliśmy.
- Mogę puścić jakąś muzykę?
Zapytałam w końcu.
- Tak, oczywiście.
Odparł zamyślony. Włączyłam muzykę i wsłuchałam się w tekst piosenki.
- To mój ulubiony zespół.
Powiedział, nareszcie.
- Tak? Dobrzy są, ale ja osobiście wolę Sex Pistols.
- No oni też są nieźli.
Powiedział i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Wsłuchiwaliśmy się w piosenki. W końcu dojechaliśmy pod mój dom.
- Wejdziesz?
Zapytałam kiedy staliśmy już na ganku. Edmund wyraźnie zastanawiał się co odpowiedzieć.
- Nie, nie mogę. Muszę już wracać.
- No to szkoda... Dziękuję za cudowny dzień.
- To ja ci dziękuję.
Powiedział krótko, i pocałował mnie żarliwie. Łapczywie. Te jego usta, ten zapach...!
- To do jutra.
Obwieścił i poszedł.
- Jak to jutro?!
Było słychać już tylko jego przytłumiony śmiech.
Weszłam do środka. Taty jeszcze nie było. Poszłam na górę, i od razu wskoczyłam pod kołdrę. Dotknęłam ust by przypomnieć sobie ten wspaniały pocałunek. Rozmyślałam tak nad tym wszystkim co się dzisiaj stało i doszłam do wniosku, że był to najlepszy dzień w moim życiu! Mam nadzieję, że Edmund postara się by każdy kolejny był jeszcze lepszy. I tak oto rozmyślając zapadłam w głęboki, upragniony sen.

Mam nadzieję, że Wam się podoba. :) 
A jak nie to trudno. ; p
Lepiej nie pytajcie jak długo go pisałam ... ; p 
Komentujcie. Czekam na uwagi :)

Jedna rzecz:
Jedna czytelniczka zapytała, kiedy kolejna notka ....
Otóż notki będą dodawane co weekend. 
Tak będzie łatwiej, lepiej i dla Was i dla mnie :) 
Nie będę dodawać w tygodniu bo mam szkołę i nie mam czasu,
a Wy też na pewno macie więcej czasu w weekendy :)

2 komentarze:

  1. Świetny styl pisania. Przepraszam, że wcześniej nie dodałam komentarz. Tyle tych blogów komentuję, że Twój musiał mi się gdzieś zaplątać.
    Ładny wygląd. To zdjęcie z tła jest przesłodkie. ^^ Z tego co tu przeczytałam to Twoje opowiadanie to coś na styl Zmierzch, a to dobrze, bo lubię Zmierzch! :) Nie pasuje mi tu tylko kolor tła, bo czcionki może być, ale tła tak średnio. Powinien być np.:biały, albo lekko niebieski, a wtedy czcionka mogła by być ciemno-niebieska. To tyle jeśli chodzi o Twój blog. Zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Tak, trochę może na Zmierzch ale nie robię tego świadomie - po prostu lubię tą książkę. :) Mi się tam tło podoba .... ;p

      Usuń